siema,
Ostatnio koledze pomagałem walczyć z ubezpieczycielem bo miał dzwona na zx10 oczywiście z winy drugiej strony. I tak przyjechał rzeczoznawca nawet prawie nie oglądął motocykla coś tam sobie pospisywał i odjechał.. przyszło z ubezpieczalni ze wypłaca mu jakieś 2800 zł i że będzie je miał w przeciągu trzech dni na koncie.. złożyliśmy oficjalne pismo (forma odwołania) żę nie zgadza się na taka kwotę bo szkoda jest zdecydowani większa. W dodatku motocykl został oszacowany na 10 000 jakby miał zostać w rękach firmy ubezpieczeniowej. (tak wiec śmieszne kwoty) Następnie pojechaliśmy do mechanika który "każdą śrubkę" sprawdził wszystkie elementy które były uszkodzone a było tego w ch*** począwszy od pękniętej ramy, skrzywionej felgi po porysowane manetki. Mechanik sporządził kosztorys oraz podbił to pieczątka firmowa całosć raz jeszcze z opisem każdej szkody wysłaliśmy do ubezpieczyciela. Z takimi dokumentami kolega dostał 6900 do ręki. tak wiec sporo sporo więcej.. Morął.. pisać i nie zgadzać sie nic co z góry miałoby być wypłacone..