... i mojego pecha ciąg dalszy. Wczorajszego dnia wyjebałem łazana na mojej RN09 : (! Jadąc z obstawą weselną z kilkoma osobami świrowaliśmy na kole... wiadomo jak to na weselach itp itd. Jakieś terrory być musiały, zwłaszcza jak jeszcze ja tam przybyłem . Długo sie nie namyślając ogarnałem kilka osob ktore były chętne do przyświrowania. Jako że zbytnio nic nie pokazywali musiałem wznieść sie na szczyty moich umiejętności. Wszystko było spoko... były piony na siedząco, na stojąco z setów itp itd. Upalanko . Będąc 300m przed domem weselnym wjechaliśmy na średniej jakości droge... no to sobie przekminiłem że przelece sobie ostatnią prostą na gumie...
Jedyneczka wpięta... na setach już stoje. Ręka sie omsneła po raz tysięczny, R1 ładnie poszło do góry aż tu nagle poczułem sie jak rasowy stunter, szorując butem po asfalcie. Zerwała się śruba trzymająca seta z setem (prawdopodobnie on przy szlifie sie złamał). Moto nie było już do ogarnięcia... próbowałem jeszcze na nią jakoś wskoczyć (a raczej utrzymać sie). Niestety R1 zachowała się jak byk na Korridzie... zostałem zrzucony bezczelnie przez moto, po czym stwierdziło że też sie połozy. Predkość była coś około 100- 110km/h. Moto poszlifowało ok. 50- 70m, na szczęście nie podbijała się itp itd (podobno, ja nie zdążyłem tego zarejestrować). Delikatny szlif parkingowy : ).

Skutkiem tego jest:
- wyłamana czacha z lewej strony
- ogon rozdupcony
- wypelnienie w srednim stanie...
- swiatlo tylne w kilku czesciach
- wgnieciony bak
- urwane lusterko
- podbita felga tylnia
- skrzywiona kierownica z lewej strony
- troche porwane kombi
- krzywe lagi

jak na ten moment tego sie zdążyłem dopatrzeć.
Prawa strona dosłownie nie jest tknięta ; )).
Po zwiezieniu moto do garażu... zaczął sie melanż, który do tej pory sie nie skonczył.





na pocieszenie została : ))!