Więc tak:
Wyczyściłem miskę i smoka. Wymieniłem olej i filtr. Nawet nie było najgorzej.
Przyjmuję że piec wyszedł bez szwanku. Rotor i stator zamówiłem używany. Dzisiaj przyniósł listonosz. Motor poskładany. Odrazu przejażdżka i zonk.
30km przejechałem bez żadnych problemów - gęba mi się smiała i motor chodził normalnie. Nagle dup - zegary ciemne i silnik zgasł. Próba odpalenia skończyła się jakby na dziwnym "pisku" jakby przebicie wysokiego napięcia. Potem załapał i znów zgasł. Po odpoczynku 10 minut zapaliłem i dojechałem do domu około 2km. Po drodze na winklu krótki pisk "znów jakby elektryczny" i krótka przerwa w zapłonie ale zaraz załapał i było OK.
Własnie siedzę i zachodzę w głowę co spierdo@#$%m. Na szczęscie chłodze się piwem.
Jutro będę ściągał dekiel z dynama to się dowiem. Podejrzewam że kable z cewki za blisko się ułożyły wirującego rotora irand rotora naciął kable przez co robi się zwarcie z jednej cewki do masy.
Ale zobaczymy jutro. Postaram się żeby mi już nic nie wleciało do "dziury" heheheh
A.S. Yamaha NL oczywiście mnie zbyła w pierwszym mailu. Ale się nie dałem dyskretnie dałem do zrozumienia że sprawę "rozdmucham" i wyjaśniłem dlaczego uważam że popełnili błąd zagrażający życiu motocyklisty. Trochę rura zmiękła i teraz spisali moje dane i uruchomią procedurę w centrali w Japonii. Do tygodnia mają dać znać jak japońce chcą załatwić sprawę. Jestem ciekaw
Pozdarwiam. Uffff remis PL-DE. Na zdrowie!